Szklane serce
Kategorie: Biznes i ekonomia, Dla dzieci, Edukacja, Informatyka, Inne, Języki obce, Literatura, Nauki społeczne, Poradniki, Prawo, Przewodniki i podróże, Psychologia

Autor: Maciej Mielus
Cena: 10.00 zł
Data wydania: 2012-05-04
Liczba stron:108
Oprawa:
Format eBook:

Jest środek zimy, dla mieszkającego w Katowicach Patryka Milewskiego - młodego, niespecjalnie uznanego pisarza - jest to najgorszy okres życia. W pierwszy dzień roku rozpadł się jego związek z Anetą, kobietą, która była dla niego wszystkim. Od tego czasu egzystuje w marazmie, coraz głębiej zapadając się w sobie. Kolejne próby podniesienia się z tego stanu kończą się fiaskiem, a każdy dzień jego życia wydaje się gorszy od poprzedniego. Doprowadzony na skraj wytrzymałości psychicznej pisarz podejmuje jeszcze jeden wysiłek by wyjść na prostą - zaczyna pracować nad opowiadaniem, którego główny bohater zabija swoją byłą dziewczynę. Rzuca się tym samym w spiralę introspekcji, która prowadzi do niespodziewanych odkryć. Okazuje się, że nic nie jest takie, jakie się wydawało... Szklane Serce to debiutancka powieść Macieja Mielusa. Jest to ambitne połączenie melodramatu i powieści psychologicznej ze śladowymi elementami innych gatunków. Szklane Serce można odczytywać na wielu warstwach - jako zawierającą potężny ładunek emocjonalny historię straconej miłości, dramat człowieka walczącego z depresją, opowieść o odkrywaniu samego siebie, studium obsesji dążenia do prawdy, czy nawet jako jedyny w swoim rodzaju traktat na temat pisania. Niezależnie jednak od sposobu odczytania, jest to powieść, która porusza i zapada w pamięć, a kolejne możliwości interpretacji jej treści sprawiają, że nie jest to lektura "na jeden raz". Fragment: Patryk cisnął kieliszek o ziemię, tłukąc go na drobne kawałki i plamiąc czerwonym winem dywan. Po jego policzkach spływały łzy wyciśnięte przez wspomnienie. Jak to wszystko mogło się okazać fałszem? - Nie mogę w to uwierzyć - powiedział do samego siebie. - Po prostu nie mogę. Ale to już nie miało nic wspólnego z wiarą lub niewiarą. Nie było jej przy nim i mimo wszystkim swoim słowom i zapewnieniom, to ona go opuściła. A razem z nią odszedł cały jego świat. Kłamstwa tkwiły więc u samej podstawy związku, był nimi przesiąknięty. Nawet jeśli kłamstwa nie zawsze były kłamstwami, jeśli prawda powoli uległa zepsuciu i stopniowo zamieniła się w fałsz. To wytłumaczenie go nie pocieszyło, wręcz przeciwnie, wygodniej było obwiniać Anetę i zarzucać jej trwającą od początku ich znajomości premedytację w zniszczeniu go. Tylko, że tak nie było. Nie mogło być. Odchylił głowę do tyłu i spojrzał w sufit, a następnie jego wzrok zabłądził na butelkę wina stojącą obok laptopa. Otwarcie jej nie było dobrym pomysłem, ale alkohol zawsze zwiększał jego tempo pisania, dzięki niemu Patryk dużo łatwiej otwierał się przed papierem. I alkohol zabijał też jego złe sny. Dwa pierwsze tygodnie po rozstaniu z Anetą chodził spać kompletnie pijany i zmęczony, zaprzestał tej praktyki dopiero, kiedy poczuł, że traci nad tym kontrolę. Gdy jednak zasiadał do pisania dalszego ciągu opowiadania i wyciągnął na powierzchnię swoje kolejne wspomnienia, powróciło to silne pragnienie napicia się co najmniej kieliszka wina. I tak też zrobił, usprawiedliwiając się, że inaczej nie dało się do tego podejść. Gdyby nie otworzył tej butelki, rozkleiłby się przed zapisaniem pierwszej strony, a o głębszym zanurzaniu się w tej niezbyt odległej przeszłości nie byłoby mowy. Przynajmniej nie miał już ochoty palić, na początku stycznia kupił pierwsze od lat opakowanie Pall Malli i był na najlepszej drodze do nałogu. Kiedy tydzień temu skończyła się kolejna paczka, powstrzymał się jednak przed kupieniem następnej, świadom, że rzucił papierosy na ostatniej prostej do uzależnienia. Kompletnie sobie nie radzisz. (...) Podniósł leżące obok ławki reklamówki z zakupami i ruszył w kierunku tej części miasta, gdzie znajdowała się kamienica, w której mieszkał. Po drodze wyjął z kieszeni paczkę chusteczek i dyskretnie jedną z nich otarł łzawiące oczy. Gdy uniósł je w stronę nieba, zdało mu się, że pociemniało. Może ten dzień skończyć się nawet burzą śnieżną. A niech tam, niech zasypie to cholerne miasto. - pomyślał - przez następny tydzień i tak nie wyjdę z mieszkania. Idąc, żałował, że burza śnieżna to najgorsze, co może zgotować dziś niebo. Wolał, by dziś dokonał się koniec świata, to by rozwiązało wszelkie jego problemy. Ale to się nie stanie, nie będzie wielkiego finału dla całej ludzkości. Koniec świata zdał mu się teraz względnym i bardzo osobistym pojęciem. Dla każdego człowieka istnieje zdarzenie kończące wszystko, co ma dla niego znaczenie, odbierające na zawsze szczęście. Utrata majątku, samotność, śmierć w rodzinie, kalectwo, nieuleczalna choroba - ilu ludzi tyle końców świata. Życie po jego dokonaniu jest najgorszym, co może się zdarzyć. Biblijny Armagedon to przy tym bajka dla grzecznych dzieci. Dojście do kamienicy zajęło mu męczące pół godziny. Kiedyś lubił spacery, ale nie miał w sobie teraz dość życia, by znów czerpać z nich przyjemność. Kiedy stanął przed drzwiami, wiodącymi na klatkę schodową, poczuł, że nie da rady dziś czegokolwiek napisać. Wróci, może coś zje, po czym padnie na kanapę i spróbuje odpocząć, nie usypiając. Gdy drzemał w trakcie dnia, nie nękały go sny, dziś jednak nie zamierzał ryzykować, bojąc się tego, co przyniosą kolejne mary. Wspinając się po stromych schodach i mijając parter, Milewski zaczynał mieć dziwne przeczucie, że ten dzień ma jednak wobec niego jakiś plan. Stojąc przed swoimi solidnymi drzwiami koloru sosnowego, z krzywo przyklejonym do nich numerem 5 i grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniach kluczy, nie zauważył postaci siedzącej na schodach wiodących na kolejne piętro. Dopiero gdy Karol Bójcza się odezwał, Patryk uświadomił sobie jego obecność. - Już zamierzałem stąd iść - powiedział, wstając i otrzepując tył płaszcza. RECENZJE KSIĄŻKI: